Tag Archives: pieniądze

Towarzystwa ubezpieczeniowego Generlai nie polecam
Generali nie polecam. Fot. Tadeusz K. Kowalski

Raz wymyśliłam  komentarz do zachowania ludzi, z którymi próbowałam bezskutecznie załatwić prostą sprawę: „to dla takich wymyślono bezrobocie”. Jeśli chodzi o firmy, np. o Generali i temu towarzystwu ubezpieczeniowemu podobne, proponuję: „to dla takich firm wymyślono upadłość”

6 marca 2016 roku dostałam sms-a: „przypominamy o płatności” i tu dane polisy OC samochodowego. Termin płatności mijał 3 marca. Wtedy też poprosiłam przyjaciela, żeby przelał 274 zł , bo miałam zator płatniczy. Zapracowałam, zarobiłam a przelew z honorarium nie przyszedł na czas (nawet go do mnie nie wysłano).

7 marca zadzwoniłam do Generali, żeby wyjaśnić sprawę. Około pół godziny czekania na połączenie. Po rozmowie o godzinie 08:33wysłałam maila do towarzystwa ubezpieczeniowego z informacją, że pieniądze poszły na czas i załącznikiem – dowodem wpłaty ze wskazaniem numeru polisy. Poprosiłam o potwierdzenie, żeby sprawę zamknąć.

Generali nagabuje

Potwierdzenie nie przyszło. Za to przyszedł sms z upomnieniem, żebym zapłaciła II ratę OC. Znów dzwonię. Znów pół godziny czekam na połączenie. Ktoś sprawdza, mówi, że pieniędzy na koncie nie ma, ale jest dowód zapłaty przesłany mailem. Mówi, że sprawę przesłał do właściwego departamentu. Po 13 dniach od zapłaty II raty polisy ubezpieczeniowej OC auta dostaję tym razem maila:

W dniu 2016-03-16 12:59:53 użytkownik direct@generali.pl <direct@generali.pl> napisał:

Szanowna Pani.

Uprzejmie proszę o przesłanie potwierdzenia płatności za II ratę,  gdyż nie otrzymaliśmy maila z potwierdzeniem, o którym Pani napisała. Wówczas zweryfikujemy sprawę. Przepraszamy za niedogodności.

W razie wątpliwości lub dodatkowych pytań jesteśmy do Państwa dyspozycji

Z poważaniem,
Leszek Szczuka

Starszy Specjalista ds. Relacji z Klientami
Departament Obsługi

W nerwie

Napisałam w odpowiedzi: Wednesday, March 16, 2016 3:07 PM
To: direct@generali.pl
Subject: Re: RE: Składkę dawno zapłaciłam, a Wy mnie nagabujecie. TO SKANDAL

Kłamie pan, bo trzykrotnie (tyle razy już burzyliście mój spokój) telefonicznie uzyskałam potwierdzenie, że dostaliście dowód przelewu, który wysłałam 7 marca 2016 roku o godz. 8. 33 na adres centrumklienta@generali.pl

Załączam jeszcze raz dowód przelewu i coraz częściej opowiadam wszystkim o braku kompetencji ludzi, którzy pracują w Generali.

Niby nic się nie stało

Po kilku rozmowach telefonicznych i kilku mailach dostałam odpowiedź:

21 marca  godz. 12. 19

Szanowna Pani.

Bardzo dziękujemy za przesłanie potwierdzenia płatności. Składka jest zaksięgowana i polisa jest opłacona.

Przepraszamy za niedogodności z naszej strony. Błąd zaistniał w systemie.

Mamy nadzieję, że zaistniała sytuacja nie spowoduje utraty zaufania, jakim obdarzyła Pani Firmę Generali.

Wasza nadzieja jest płonna

Panie Leszku Szczuka, starszy specjalisto ds. relacji z klientami
departament obsługi  Generali, myślę, że to między innymi dla pana wymyślono bezrobocie. Straciłam dużo nerwów i czasu na wyjaśnienie tej sprawy. Pana zapewne chronią korporacyjne procedury, ale skoro pan się im poddaje, to do pana mam żal a nie do korporacji (niech upadnie!).

Czym się w ogóle denerwuję? Małgorzata Kolińska-Dąbrowska, dziennikarka „Gazety Wyborczej” opowiedziała mi historię o pani Marii, która w 2007 roku spłaciła ostatnią ratę kredytu, prawie 2400 zł po czym bank domagał się dopłaty 214 zł. Po kolejnych dwóch tygodniach kobieta dostała następne ponaglenie i informację, że musi zwrócić dodatkowe prawie 1 tys. zł odsetek karnych. Zaczęła badać skąd ten kolejny dług i dlaczego ktoś przypomniał sobie o nim po ponad roku. Okazało się, że pracownik podpisując umowę kredytową, źle wyliczył wysokość raty – 399,83 zł. Za mało o dwa grosze. Powstała minimalna niedopłata. I potem nastąpił efekt domina. Nie wspomnę potencjalnych  rejestrach dłużników i innych szykanach, które mogą spotkać nas nawet wtedy, kiedy jesteśmy w porządku, a po drugiej stronie procedury, departamenty, korporacje nie zadziałają. Albo człowiek zetknie się z panem Leszkiem.

 

 

 

 

Policjanci zaglądają do bankomatu czy nikt nie ukradł z niego pieniędzy
Policjanci zaglądają do bankomatu czy nikt nie ukradł z niego pieniędzy. Fot. Tadeusz K. Kowalski

Codziennie do mojej skrzynki e-mailowej trafia kilkanaście ofert pożyczki. Na ogół wrzucam je do SPAM-u, ale ta mnie zaintrygowała: „Potrzebujesz gotówki na święta?” pytają mnie 30 stycznia. Nie napisali na które. Pewnie tylko chcieli mnie zwabić.

Kłopotliwi rodzice

Jedna z ciekawszych historii, o które się otarłam, opowiada o wyznaniu córce przez matkę-emerytkę, że jest bankom winna kilkaset tysięcy złotych i ją ścigają monitami spłaty. Przyznała się, ze strachu. Bała się co się z nią i jej mężem stanie. Córka też ze strachu poszła do adwokata i za suto opłaconą poradą na pniu sprzedała mieszkanie rodziców, kupiła inne mniejsze na siebie, rodziców w nim ukryła, nigdzie nie zameldowała, żeby banki, komornicy i sądy nie mogły ich dopaść. Wszyscy wstrzymali oddech i przeczekują. Rodzice w żalu do córki, że bez zameldowania żyją, jakby nie żyli wcale. Mnie, ale nie tylko mnie, bo i adwokata od początku intrygowała odpowiedź na pytanie: na co matka, ewentualnie matka z ojcem wydali tyle szmalu?! To, że ojciec-profesor od lat jest alkoholikiem, nie jest wystarczającą odpowiedzią. Bo głównie – jak mawiał mój ojciec-alkoholik – pił za swoje.

Matka przyznała się do jednej, nie więcej niż dwóch niewielkich pożyczek, na buty dla wnuczki i na garnki, w których gotuje się zdrowe jedzenie i mają gwarancję stu lat (sprzedawali je na pokazie, na który zaprosili emerytów) i jeszcze przyznała się do tego, że gdy zobaczyła jedną z reklam namawiających do konsolidacji kredytów – skorzystała z propozycji.

Kredyt we frankach szwajcarskich

Ja też skorzystałam. Z kredytu frankowego, żeby kupić małe mieszkanko w Warszawie, zamiast wynajmować. Spłata kredytu plus opłaty za mieszkanie na początku okazały się mniejsze od ceny wynajmu zapyziałej kawalerki od koleżanki. Bez pralki, lodówki i spania. Gdy brałam kredyt, frank szwajcarski kosztował niewiele ponad 2 zł. Dziś dwa razy tyle.

Niewielka linia kredytowa

Potem na koncie w mBanku przyznano mi linię kredytową, nazywa się to „dopuszczalne saldo”. Niby tylko 3 tys. zł, niby bezpiecznie. Dopiero po kilku miesiącach zorientowałam się, że trzydzieści kilka złotych płacę, za niewykorzystanie linii kredytowej. Za wykorzystanie, trochę więcej.

Cudowna karta

Do tego karta kredytowa. Była super, dopóki co miesiąc ją wyzerowywałam. Ale przyszedł miesiąc, że nie mogłam tego zrobić. Potem roczna obsługa odsetek równała się czterem czynszom.

Dziś spłaciłam kartę, wczoraj zrezygnowałam „z dopuszczalnego salda rachunku” – jak w oszukańczej mowie mBanku nazywa się linię kredytową.

Powoli odzyskuję wolność finansową. I wiem, że już drugi raz jej nie oddam. Każdą wolność, którą się udało odzyskać trzeba bronić.

Dziś dostałam maile:

Wojciech: Szybko bez zaświadczeń w wygodnych ratach

Pożyczka tiptop: Jedyna taka na rynku pożyczka ratalna od 31 zł na miesiąc

Pożyczkomat: Chwilówka bez zaświadczeń

Wonga.com: Potrzebujesz pieniędzy ? Pożycz nawet 1500 zł do 60 dni

Od Ani: pożyczka za darmo na 45 dni, extraportfel.pl, 1500 zł za 0 zł

Santander Consumer Bank S.A. Szybki kredyt gotówkowy. Oprocentowanie od 3,99 proc.

Mnie już nikt nie zniewoli. A ciebie?