Mój starszy syn podszedł do mnie i z dłoni do mojej dłoni przerzucił poziomkę. Zerwał ją z krzaczków przez siebie zasadzonych i zasianych. Ot, ładne, ale dziś jest 1 listopada. To moja pierwsza w życiu świeża poziomka zjedzona w tym miesiącu! Wciąż dzieją się rzeczy niezwykłe. Coraz wyraźniej je widzę!
Nie miałam zamiaru w tym roku jechać na groby najbliższych albo wielkich krakowian. Z wymuszonej przez strach oszczędności. Nie najlepiej się mam pod względem finansowym. Bo nie najlepiej się mam pod względem pracowym – to co napisałam, to w czystej postaci przykład na eufemizm.
Dla ciekawskich i dla własnej pamięci: poziomka była słodka!