Fot. Tadeusz K. Kowalski
„…skombinuj Pikasa,
a znajdzie się kasa…”
napisał w swoim wierszyku Tomasz Broda, autor dzieł, pokazywanych w muzeum, a raczej przed Muzeum im. Eryka Lipińskiego w Warszawie.
Fot. Tadeusz K. Kowalski
To Rózia z Łazienek Królewskich w Warszawie. Właściwie nie wiadomo skąd się tu znalazła, ale jest już stąd. Po raz pierwszy zobaczyłam ją w 2009 roku. Wyjechałam do Krakowa na weekend, a po powrocie Tadeusz opowiadał mi, że mignął mu na spacerze daniel. – Ach, daniel? – żartowałam z niedowierzaniem, sugerując, że musiał mieć jakieś zwidy pod jakimś wpływem. Wtedy też była zima. Tyle, że więcej leżało śniegu. Wciąż świeżego. Na spacerach szukaliśmy śladów daniela. W końcu po trzech-czterech tygodniach wytropiliśmy sarnę. Jakiś mężczyzna powiedział nam, że to Rózia. Jest samotna i mimo iż sprowadzono jej koziołka, uciekł. Był młodszy od niej. Czy to przyczyna? A może po prostu nie lubił miasta? Rózia do dziś pozostała singielką. Wiosną i latem nawet w niedzielę – mimo wzmożonych odwiedzin spacerowiczów – potrafi wypuścić się w oblegane rewiry Łazienek. Kilka miesięcy jej nie widziałam. Już się o nią martwiłam. A tu, ot - jest! Cieszę się, że z nią i u niej, wszystko w porządku. Poza zimą oczywiście. Ale, to już zimy ostatnie podrygi.
To nie jest kryptoreklama. Nie widać jaka marka, choć przepraszam, widać, że żadna. Wiszą sobie byle jakie buty na drucie, prawie na wysokości drugiego piętra. Chodziło o żart, że w ogóle tu wiszą? Ten co z wysięgnika je zawieszał zdjął je ze swoich stóp? Czy potraficie wymyślić inną wersję zdarzeń?!
Czy wśród tych dzieciaków są jeszcze Lisy, Lassa i Bossa, Anny i Britty oraz Olla? Fot. Tadeusz K. Kowalski
Nie wydam dziś 45 zł na bilet do Teatru Syrena na „Dzieci z Bullerbyn”. A chciałabym wiedzieć czy w spektaklu sześcioro dzieciaków sprzedaje przy drodze wiśnie? Ubóstwiałam ten fragment, w którym Lasse pyta: „kto to postanowił, że ma się lubić, gdy słońce świeci, a nie lubić, gdy się kurzy?”. Umówili się, że polubią kurzawę. „Lasse powiedział:
– Ach, jak dzisiaj pięknie się kurzy.
Britta przyznała:
– Tak, na tej szosie ślicznie się kurzy, przepięknie.
Bosse zaś dodał:
– Gdyby tak chciało trochę więcej pokurzyć”.
I zaraz j- ak na zawołanie - przejechała ciężarówka i Anna, która „stała w kłębach największego kurzu”, „wyciągnęła ręce przed siebie i zawołała:
– Ach, jakiż piękny, piękny kurz!
Potem zaczęła kaszleć i nie mogła powiedzieć już nic więcej.”
Wiele razy czytałam „Dzieci z Bullerbyn” a ten fragment należał do najczęściej przeze mnie czytanych. Śmiałam się w głos. Czy dzisiaj też to dzieci śmieszy? Ciekawa jestem.