Fot. Tadeusz K. Kowalski
Wiedziałam, że kilka „protestów” albo „demonstracji” - jak dzisiaj zwał, tak zwał – ominę. Udało się. Przeszłam ponad 11 tys. kroków i spojrzałam na przystanku Rakowiecka, czy jakiś autobus niebawem pojedzie. Podszedł do mnie starszy facet, prosząc, żebym powiedziała, kiedy przyjedzie jego „130”. Nie miałam dobrych informacji. Jeździ dwa razy na godzinę. Czułam, że chce ze mną porozmawiać. Zapytał jak mam na imię i obiecał, że powie co to znaczy. Odrzekłam, że dziękuję, bo mam imię mickiewiczowskie. Uśmiechnął się i opowiedział historię twórcy mojego imienia. Znam ją z książki Kuby Skworza, którą redagowałam. Nieznajomy pochwalił się, że ma 94 lata. Pojechaliśmy autobusem (mnie bardzo pasował) , a w trakcie jazdy (jemu nie bardzo było po drodze) okazało się, że oboje jesteśmy z Krakowa i że jego interesuje pewien artkuł z IKC. Na temat tego miasta, właśnie. Nie podał mi swojego numeru telefonu, bo żona tego nie lubi. OK. Dałam mu wizytówkę. Poprosił, żebym sprawdziła nr 304 IKC z 1917 roku, z 3 listopada , dodatek świąteczny. Sprawdziłam. Nic szczególnego. I fajnie, że nie mam telefonu do 94-latka. On czeka na odkrycie. Niech czeka następne 100 lat.
Oczekiwana przez 94-letniego mężczyznę treść:
nr 304 IKC z 1917 roku, z 3 listopada
„Jak to niedawno donieśliśmy, prof. Szyszko-Bohusz dokonał podczas prac restauracyjnych w zamku królewskim na Wawelu niezwykle cennego odkrycia. Natrafiono mianowicie na mury starożytnej świątyni, która w zamierzchłej przeszłości była gontyną pogańską. Rycina nasza przedstawia wnętrze świątyni. Odkrycie wzbudziło wielkie zainteresowanie. Jak się dowiadujemy w najbliższych dniach zjeżdża z Wiednia do Krakowa komisya z r. dw. Szczygłowskim na czele, celem zwiedzenia zabytku”.