Cha, niech sobie będzie ostatni dzień karnawału i niech nie będzie to dzień ostatni! Dziś koniecznie trzeba (było) zatańczyć. My z Tad (on jeszcze o tym nie wie) zatańczymy do Cucurrucucu Paloma by Caetano Velosco.
Za dnia, zanim rozbłysną bożonarodzeniowe i noworoczne ozdoby, można zapomnieć jaki to czas: słońce, jasne niebo i kwiaty w parku Ujazdowskim dziwią w Polsce pod koniec grudnia. Zwłaszcza pąki i kwiaty na ostrokrzewie są nie na miejscu. Liście rośliny kojarzy się przecież z cierniową koroną. Na pewno można by nadać temu jakieś symboliczne znaczenie. Ale po co, jak aura przyjazna, to cały świat rozkwita wbrew porze roku i szerokości geograficznej.
Trzy wozy strażackie – w tym jeden na sygnale świetlnym – podjechały na praski brzeg Wisły przy moście Poniatowskiego w Warszawie. Kilkunastu strażaków podeszło do wody. Dzięki ich intrygującej akcji przeszłam pierwszy raz w życiu przez ten most. Dotąd przez niego tylko przejeżdżałam. Już z bliska, pomyślałam, że zbierają pianę tulącą się do brzegu. Myliłam się. Może chcieli się przejść w ładną pogodę? Wyjazd jednego wozu bojowego w Kędzierzynie-Koźlu kosztuje kilkaset złotych. Może w Warszawie jest taniej?
„Wykuj mnie w swojej pamięci ,Lewiwo” – powiedział w lęku przed śmiercią Jona (Janusz Gajos) do Lewiwy, swojej żony (Anna Seniuk). – „Bo boję się zniknąć”.
– „Wykuwam cię. Linia za linią cię wykuwam” – odpowiedziała.
– „A nie byłem typem nieco wytartym, co zniknął bez pozostawienia śladów?” – spytał.
— „Broń Boże. Przybiłeś pieczęć w świecie. Przybiłeś” – pocieszyła go żona . […]
I po chwili poprosiła: „ Wykuj mnie w swojej pamięci , Jona”.
– „Już wykułem” – odpowiedział.
– „Nie tylko tyłek” – rzuciła, po czterdziestu latach małżeństwa pół nocy się kłócili.
– „Nie, nie. Również twoje oddane, spokojne spojrzenie. Nie zapomnę cię, Lewiwo” – obiecał Jona, który „kiedyś strumień sików” miał „mocarny” a teraz ma „marny”.
Po spektaklu owacje na stojąco.
Teatr Narodowy, „Udręka życia”, Hanoch Levin tłum. Agnieszka Olek