Krzyk niósł się daleko. Wchodziły głośno do kwietniowego morza. Wychodziły z niego po cichu!
Dorota (siostra moja) zadzwoniła z Krakowa, że w Gdyni mamy najlepszą pogodę w Polsce! W tym momencie już z kijami do Nordic Walking staliśmy na Płycie Redłowskiej. Każdy ze swoim aparatem fotograficznym
Na starcie,
z ulicy Kopernika w dół – za naszych wspólnych czasów tutejszej marszruty zrobiono schodki, postawiono przyrządy do zabawy i sportów, i piec do grillowania z ławeczkami, i stolikami – otóż tu na starcie zaatakowali nas wyborcy nie wspomnę jakiej partii, żebyśmy nie robili im zdjęć. Pili na powietrzu, agresja wynikała ze wstępnego aktu spożycia, jeszcze się nie rozluźnili. Dziecko w wieku kumatym, na pewno do szkoły chodzi, już chyba w wieku postkomunijnym, próbowało złagodzić napaść dorosłych. Może myśleli, że dokumentuję ich picie? Otóż – zdenerwowałam się tak, jakbym się zdenerwowała oglądając telewizję, jakikolwiek kanał – i gdy kobieta krzyczała, żebym nie fotografowała jej – zgodnie z prawdą – powiedziałam, że jej nie fotografuję. Zadyma zrobiła się straszna. Dopiero na moje stwierdzenie, że nie jest ładnym obiektem do fotografowania, zamilkła. Za to młody – płci męskiej – bo przecież nie napiszę, że mężczyzna – kazał mi iść do lasu i tam fotografować. Ma facet fart, że w Polsce nie można posiadać broni, żeby strzelać do plugastwa. Gdy zostawiliśmy ich przy butelce i tłustych kiełbasach, zaczęło się piękno.