Skończyć jak caciocavallo, to tyle co dać się powiesić

rsz_caciocavallo

Fot. Tadeusz K. Kowalski

Nie stać mnie w tym roku, by pojechać do Apulii (Puglia), to kupiłam sobie trochę sera caciocavallo – najmniejszy z możliwych kawałków, czyli ćwiartkę za 38 zł (120 zł /kg na włoskim kiermaszu na Placu Konstytucji w Warszawie). Nie brałam sera w worku, bo pani dała mi go wcześniej spróbować. Pięknie pachnie, jest twardy, więc nie ma w nim wody i ma słodki smak, jak przystało na południowe Włochy. Przy okazji dostałam do posmakowania ser z truflami (190 zł/kg) – dla skomentowania smaku westchnę tylko „ach” i „och”, zapach zniewalający – oraz provolone, trzyletni ser (180 zł/kg), też słodkawy, ale głębszy niż caciocavallo w smaku. Chwyta za serce. Nie wiem czy gdybym zapłaciła za podróż, stać by mnie było na rozkoszowanie się tymi rarytasami. Dla krakuski płacącej podatek w Warszawie, która dzięki temu ma na komunikację miejską kartę warszawiaka, smaki Apulii jak najbardziej okazały się w zasięgu ręki. Kupiłam akurat caciocavallo, bo nie tylko mnie ujął smakiem, ale i wyglądem. Przypomina tykwę, którą po związaniu na cieńszym końcu wiesza się – chciałoby się powiedzieć pod powałą – ale po prostu, gdzieś w górze. W czasach, których nie pamiętali nawet nasi pradziadkowie, podczas transportu, zawieszano ser na koniu po obu stronach siodła w workach połączonych sznurem. Stąd wzięło się w języku włoskim określenie „skończyć jak Caciocavallo”, czyli dać się powiesić. Ja nie zamierzam, czego i Wam życzę.

Cacio – znaczy w języku włoskim ser, a cavallo – koń.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *