Fot. Tadeusz K. Kowalski
To nie jest częsty widok. Pusty miejski autobus, przed nim motocykl z napisem „nadzór ruchu”, a za nim samochód policji. Jeden i drugi z błękitnym migającym światłem na dachu. Facet w cywilu musiał przyjechać na motorze „nadzoru ruchu”. Gdzie jest kierowca? Był pijany? Dostał zawału za kierownicą? Na autobusie nie widać żadnych oznak zderzenia, zresztą nie ma drugiego uczestnika ruchu, potencjalnego uczestnika kolizji czy wypadku. Ani potłuczonego szkła. Potrącenie przechodnia? Nie wiem. Na szczęście nigdzie nie ma krwi ani śladów gwałtownego hamowania. Ot, zagadka.