Czy dziennikarz podpisujący się w „ Stołku” – piot – był kiedykolwiek na ul. Puławskiej powyżej numeru 300? Gdyby był, chyba nie napisałby, że zatrzymany przez policję 18 maja 2015 r. 41-letni mężczyzna, któremu odebrano w pierwszych godzinach obowiązywania zaostrzonych przepisów drogowych prawo jazdy, „pruł z prędkością 127 km/h.”
Kto nie zna Warszawy, pomyśli, że kierowca jechał z tą prędkością przez skrzyżowanie Puławskiej z Rakowiecką, czyli centrum miasta. Otóż ul. Puławska jest długa i na wylocie z miasta, Puławska powyżej nr 300, w jedną stronę ma trzypasmową jezdnię, a czasami dochodzi pas czwarty – prawoskrętny.
Wzdluż drogi stoją głównie firmy, a jeśli nawet zdarzy się dom mieszkalny nikt nawet nie próbuje łamać przepisów i przebiegać przez w sumie sześciopasmową ulicę. Teren zabudowany? Na zdrowy rozum droga wylotowa, na której co najmniej 80 km/h byłoby dobrym rozwiązaniem.
Wszyscy to wiedzą. Dlatego kierowcy jadą szybciej a policjanci – jak chcą ich obłupić – łapią. Dziś jechałam Puławską w strone Dawidów. Z prędkością 50 km /h jak inni. Za to po skręcie w prawo, w Baletową, krętą i wąską długą uliczkę, gdzie tuż przy drodze gęsto stoją domy jednorodzinne a piesi miejscami nawet nie mają chodnika, tylko idą niepewnym krokiem po krawężniku przy trawniku, tu samochody nadganiają stracony na trzypasmowej jezdni czas. Śmiało jadą nawet 80 km/h. Przecież policja nie jest w stanie obstawić wszystkich dróg.