Od Poczty Polskiej chroń nas

rsz_20150707_091359

Numerek „062”, który mi wypluł automat, zapowiadał długie czekanie. Dopiero „ 042” wyświetlało się nad okienkiem „9” poczty przy ul. Chełmskiej w Warszawie. Gdy starsza pani weszła do sali z bloczkiem z wcześniejszą niż moja liczbą i stwierdziła „Ojej bez komputerów, to szło szybciej”, postanowiłam działać.

Podeszłam do młodego poczciarza siedzącego przy komputerze za okienkiem. Sennie obsługiwał stojącą po mojej stronie kobietę. Spytałam, czy mogę prosić o znaczek, bo list chcę wrzucić do skrzynki. Popatrzył na mnie. Przeciągle. Skan wyrazu twarzy byłby nie pierwszym dowodem na to, że w Urzędzie Pocztowym 36 w Warszawie nierzadko dobiera się pracowników poprzez selekcję negatywną. Ale nie wolno publikować twarzy ludzi, dla których wymyślono bezrobocie, a którzy mogą umknąć przeznaczeniu dzięki istnieniu niektórych urzędów pocztowych. Sprzedałabym w tym czasie co najmniej kilkanaście znaczków, kiedy poczciarz patrząc mi w oczy – co przecież też zajmuje czas i absorbuje trudną do okiełznania uwagę – wypowiedział, dającą mi do myślenia kwestię: „Jak pani idzie do hipermarketu, to też pani stoi w kolejce” – rzekł był.

Nie wiedzieć czemu dziś nie można kupić znaczków w pierwszym lepszym bądź gorszym kiosku. Tak dobrze to było w złych czasach, kiedy niechętnym nauce dziewczynkom rodzice w domu mówili: jak się nie zaczniesz uczyć, to przez resztę życia będziesz przybijać na poczcie stemple.

Żeby nikt mi nie zarzucił stronniczości: w Urzędzie Pocztowym 1 przy ul. Świętokrzyskiej w Warszawie, obsługa jest doskonała. Poczciarze, głównie panie, nawet zdążą mimochodem zaproponować sprzedaż ubezpieczenia Poczty Polskiej. Żałuję, że nigdy nie spytałam: na wypadek czego?

 

 

 

2 thoughts on “Od Poczty Polskiej chroń nas

  1. Krystyna

    Dorzucę swój kamyczek do niemiłych wspomnień związanych z ta pocztą.
    Zgubiłam dowód. Tak mi się wydawało. Szukałam w pamięci miejsca, kiedy ostatni raz go używałam. Wiem. Prawie tydzień temu. Na poczcie.
    Nie wierzę, że tam go znajdę, bo przez tyle czasu by mnie przecież jakoś zawiadomili - listonosz codziennie bywa w moim budynku. Wrzuciłby jakieś info do skrzynki. Jednak idę na pocztę.
    Pani grzebie w szufladzie (chyba kilka dowodów lub kart bankowych dostrzegłam) i z uroczym uśmiechem wręcza mi mój dowód osobisty.

    Reply
  2. Graz

    Post author

    Odnoszę wrażenie, że na poczcie pracuje wybrany typ ludzi. Bo typ inny, zawiadomiłby tych co pogubili tam dowody osobiste czy - jak piszesz - karty.

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *