Polacy przyjechali do Warszawy z różnych stron Polski, by w święto Wojska Polskiego stanąć z nim twarzą w twarz.
W defiladzie jechały m.in. różnorodne pojazdy opancerzone.
Samolot M-28 Bryza.
PZL-130 Orlik. Oblatany dziewięć lat po M-28 Bryza.
MiG-29. Po raz pierwszy wzniósł się w powietrze w 1977 roku. Wciąż współczesny myśliwiec frontowy.
Tak zamaskowany żołnierz, to tylko z oddziału specjalnego do mission impossible.
Ludzie stojący w grudniu 1960 roku na trasie przejazdu młodej pary – Baldwina I, króla Belgii i hiszpańskiej arystokratki Fabioli – oglądali parę przez prymitywne, zapewne wyprodukowane z myślą o tej sytuacji, drewniane peryskopy. Dziś trzeba na tłumne imprezy uzbroić się co najmniej w teleskopowy wysięgnik dla aparatu lub komórki.
Kilkuletni chłopczyk z flagą państwową zawsze budzi nadzieję, że jak dorośnie też będzie beztrosko świętował: bez kaptura na głowie, maski przeciwgazowej i petard.
W takich sytuacjach mnie zawsze najbardziej interesował ostatni szereg.
Fot. Tadeusz K. Kowalski