Author Archives: Graz

Pół roku wcześniej mieliśmy wykupiony bilet do Alhambry. Po raz pierwszy, jadąc wynajętym samochodem (pięć osób) nie pokłóciliśmy się szukając drogi. Ja prowadzę samochód. W drodze powrotnej, w strugach deszczu, gdy błądzę, głupieję. Ale dojechaliśmy! Grenada i Alhambra są piękne mimo trudnych towarzyskich momentów. Nawet, gdy zapowiadane są deszcz i burze, trzeba jechać. Pomiędzy burzą i deszczem pokazuje się przecież słońce. Jest cudnie!

Widok na Grenadę (Granadę) z Alhambry. Fot. Tadeusz K. Kowalski. 

Pół roku wcześniej mieliśmy wykupiony bilet do Alhambry. Po raz pierwszy, jadąc wynajętym samochodem (pięć osób) nie pokłóciliśmy się szukając drogi. Ja prowadzę samochód. W drodze powrotnej, w strugach deszczu, gdy błądzę, głupieję. Ale dojechaliśmy! Grenada i Alhambra są piękne mimo trudnych towarzyskich momentów. Nawet, gdy zapowiadane są deszcz i burze, trzeba jechać. Pomiędzy burzą i deszczem pokazuje się przecież słońce. Jest cudnie!

 

Zapisz

Zapisz

Nude ascending a staricase by Salvadore Dali w Marabella

Fot. Tadeusz K. Kowalski

Dziś zaczęliśmy od Marbelli. Aleja rzeźb Salvadore Dali to więcej niż turystyczna atrakcja. Od razu przypomniał mi się film Woody’ego Allena „O północy w Paryżu”. To pewnie jakaś obsesja na punkcie Allena, ale epizod z Dali w tym filmie należy do moich ulubionych. Ach, Marbella, chciałabym do niej wrócić, żeby znów zobaczyć jej stare miasto…mury obronne, Plac Pomarańczy, Park Alameda z ławeczkami  z ozdobnych kafelek z obrazkową historią na każdej, Muzeum Ralli Bonsai z żółwiami, które wygrzewają swoje nóżki na kamieniach w „fosie”, kościół Templo de Dios, no i te rzeźby Salvadora Dali.

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

rsz_dscf6924

Fot. Tadeusz K. Kowalski

Dotarliśmy dziś do Andaluzji. W Hiszpanii stacjonujemy w Mijas. Stąd pojedziemy do Malagi, Marbelli, Rondy, Kordoby, Kadyksu i Gibraltaru. Na razie obeszliśmy okolice. Na Antonio’s zjedliśmy chrupiące kalmary, omlet po andaluzyjsku, przeszliśmy się wzdłuż brzegu, tym razem Morza Śródziemnego.

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Dziś pierwsza niedziela miesiąca, więc w Lizbonie nie trzeba płacić za wejściówki. W tym wypadku 10 euro od osoby (nie licząc bonusów). Klasztor Hieronimitów (Mosteiro dos Jerónimos) wymyślił król Manuel I. Budowla miała upamiętnić udaną wyprawę Vasco da Gamy do Indii zakończoną w 1499 roku. Gdyby nie Manuel I, nie byłoby stylu manuelińskiego, który uważany jest za połącznie gotyku i renesansu. Klasztor zaprojektował Diogo de Boitaca – twórca stylu manuelińskiego.

Fot. Tadeusz K. Kowalski

Dziś pierwsza niedziela miesiąca, więc w Lizbonie nie trzeba płacić za wejściówki. W tym wypadku 10 euro od osoby (nie licząc bonusów).

Klasztor Hieronimitów (Mosteiro dos Jerónimos) wymyślił król Manuel I. Budowla miała upamiętnić udaną wyprawę Vasco da Gamy do Indii zakończoną w 1499 roku. Gdyby nie Manuel I, nie byłoby stylu manuelińskiego, który uważany jest za połącznie gotyku i renesansu. Klasztor zaprojektował Diogo de Boitaca  – twórca  stylu manuelińskiego.

 

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Pałac Pena na wzgórzu w okolicach Sintry w Portugalii, dla mnie jest trochę śmieszny. Zlepek kolorowych wieżyczek, liczne ozdoby z różnych bajek. Z balkoników i wąskich traktów można jednak do woli zachwycać się pięknymi widokami.

Pałac Pena. Fot. Grażyna Lubińska

Zaczęliśmy od Pałacu Narodowego Sintra, podjechaliśmy kawałek, by przejść przez rozległy i piękny park, który doprowadził nas do pałacyku Monserrate, a w drodze powrotnej wysiedliśmy z autobusu przy Quinta da Regaleira, by wspinać się na wieżyczki, wchodzić do grot czy do 27-metrowej studni. Na koniec wjechaliśmy na wysokie wzgórze, na którym stoi Pałac Pena, wymyślony przez Ferdynanda von Sachsena-Coburga – męża portugalskiej królowej Marii II. To budowla z pierwszej połowy XIX wieku. Nie wyobrażam sobie, żeby być blisko tego miejsca i go nie odwiedzić. Dla mnie jest trochę śmieszne. Zlepek kolorowych wieżyczek, liczne ozdoby z różnych bajek.  Z balkoników i wąskich traktów można jednak do woli zachwycać się pięknymi widokami.

 

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Ale w Óbidos mieliśmy chwilę słońca (przed deszczem). Cudne miasteczko średniowieczne, bezpieczne, bo wciąż otoczone murami obronnymi. Pachnące kwiatami, z bajecznymi budynkami w kolorach żółtym, niebieskim i białym. Niby same sklepiki, restauracje, kościoły i zamek, ale – co zdumiewa – mieszkają tam ludzie w małych domkach i jeżdżą po wąskich pnących się w górę lub spadających w dół wąskich uliczkach. Óbidos leży ok. 83 km na północ od Lizbony, w regionie Leiria.

Fot. Tadeusz K. Kowalski

W Lizbonie od rana chmury, deszcz i zimno. A my w drodze do Óbidos. Nasz przewodnik Wiesiek, a mój kuzyn (on by powiedział „brat”), wytyka mi, że to przeze mnie. Nie dziwię się, bo wcześniej, przed wyjazdem, opowiedziałam o tym, że gdziekolwiek jestem ­­– pada deszcz –  nawet tam, gdzie w danej porze roku pojawia się z rzadka. Jeden z moich szefów, który w ramach integracji firmowej zabrał mnie i Gochę do Barcelony i skąpały nas deszcze podczas jedzenia tapas i picia Sangrii, stwierdził, że międzynarodowe organizacje charytatywne powinny mnie wysyłać w tereny, gdzie panuje susza.

Ale w Óbidos mieliśmy chwilę słońca (przed deszczem). Cudne miasteczko średniowieczne, bezpieczne, bo wciąż otoczone murami obronnymi. Pachnące kwiatami, z bajecznymi budynkami w kolorach żółtym, niebieskim i białym. Niby same sklepiki, restauracje, kościoły i zamek, ale – co zdumiewa – mieszkają tam ludzie w małych domkach i jeżdżą po wąskich pnących się w górę lub spadających w dół wąskich uliczkach.

Óbidos leży ok. 83 km na północ od Lizbony, w regionie Leiria.

 

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

W drodze na zamek św. Jerzego w Lizbonie. Tu musiało być kiedyś gruzowisko-śmietnisko. Artysta z śmieci tworzy rzeźby, maluje kamienne lub betonowe płaszczyzny, resztki, których nie chce lub nie umie wykorzystać zamiata i wrzuca do jamy. Dwóch grajków gra. Każdy swoją melodię. Ekspozycja.

Fot. Tadeusz K. Kowalski

W drodze na zamek św. Jerzego w Lizbonie. Tu musiało być kiedyś gruzowisko-śmietnisko. Artysta ze śmieci tworzy rzeźby, maluje kamienne lub betonowe płaszczyzny, resztki, których nie chce lub nie umie wykorzystać zamiata i wrzuca do jamy. Dwóch grajków gra. Każdy swoją melodię. Ekspozycja.

 

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz