Tag Archives: przyroda

protest Zielonych w obronie polskiej przyrody w Warszawie

Fot. Tadeusz K. Kowalski

Dziwiłam się swoim przyjaciołom, że z maleńkim dzieckiem mieszkają w Nowej Hucie. Były to lata osiemdziesiąte XX wieku. Wtedy jeszcze huta im. Lenina (a nie im. T. Sendzimira) zionęła wszystkimi swoimi kominami dniami, a zwłaszcza nocami. Los mnie pokarał i ja też musiałam wynająć małe mieszkanko w tej dzielnicy. Gdy otwierałam w nim okno, w pierwszym odruchu zdmuchiwałam ciężki pył z parapetu, żeby wiatr nie wdmuchnął mi go do pokoju. Po powrocie ze spaceru z leżącym nieruchomo w wózku swoim niemowlakiem, precyzyjnie zdejmowałam z jego buzi metalicznie błyszczące opiłki, żeby nie dostały mu się do oczu ani buzi.

Dziś była w Warszawie manifestacja w obronie polskiej przyrody. Nam, ale i tym co po nas, tlenu potrzeba, czystej wody i gleby. Reszta nie jest ważna. Przeżyjemy.

Zapisz

Zapisz

Tę anegdotę opowiedział Maciek. Tym razem nie mój syn, a mój – w pewnym sensie – zięć. To historia Kariny – w pewnym sensie – mojej „przysposobionej” dorosłej córki. Jej koleżanka zawiozła na wycieczkę gromadę małych dzieci do morskiej latarni. Latarnik zbladł, bo coś im miał powiedzieć, ale jasne było, że tych wrzasków nikt nie opanuje. I nagle „pani” dzieciom rzuciła kwestię – wcale nie krzykiem, ale donośnym głosem – „Uwaga, mam do was kilka słów”. Dzieciaki stanęły jak wryte i krzyknęły jednym głosikiem: „My słuchamy! A ty mów!
Fot. Tadeusz K. Kowalki

– Uwaga,  mam do was kilka słów!

–  My słuchamy a ty mów!

Tę anegdotę opowiedział Maciek.  Tym razem nie mój syn, a mój – w pewnym sensie – zięć. To historia Kariny – w pewnym sensie – mojej „przysposobionej” dorosłej córki.  Jej koleżanka zawiozła na wycieczkę gromadę małych dzieci do morskiej latarni. Latarnik zbladł,  bo  coś im miał powiedzieć, ale jasne było, że tych wrzasków nikt nie opanuje. I nagle „pani” dzieciom rzuciła kwestię – wcale nie krzykiem, ale donośnym głosem – „Uwaga, mam do was kilka słów”. Dzieciaki stanęły jak wryte i krzyknęły jednym głosikiem: „My słuchamy! A ty mów!

12 października, to dla mnie dzień spóźnionych motyli. Albo motyli długowiecznych.
Motyl krakowiak. Fot. Tadeusz K. Kowalski

12 października, to dla mnie dzień spóźnionych motyli. Albo motyli długowiecznych. Ten, przysiadł pięć lat temu na balkonie w moim mieszkaniu naprzeciwko Wawelu. Mieszkania nikt wciąż nie kupił. Nawet motyle w tym roku – 2015 – nie wróciły. Znaczy –  bessa.