
Bez dmuchanego serduszka z napisem „I love you”. Bez kwiatka. Nawet bez walentynkowej okazji. Ot, po prostu.
Nietypowo jak na 11 stycznia w strefie klimatycznej umiarkowanej (kiedy byłam dzieckiem), padał deszcz. Samochody się stukały, a ja ledwo uszłam z życiem krocząc rano po oblodzonym pod deszczówką chodniku. I dziś w Polsce przeczytałam, że (10 stycznia 2016 roku) umarł David Bowie. Nie byłam jego fanką, ale takich artystów, indywidualności – a nie wytworów show-biznesu – już coraz mniej. Niech David Bowie poza historią, zapisze się w moim małym osobistym kalendarzu. Tym bardziej, że w swoim Last minute stworzył znaczący i przejmujący teledysk „Lazarus" (Łazarz).
Adam Wajrak alarmuje, że rząd chce bez sensu wycinać drzewa w Puszczy Białowieskiej. U mnie na Iwickiej też robi się łyso, a 11 lat temu drzewa rosły po obu stronach ulicy tak jak wzdłuż alei Waszyngtona, która w Krakowie prowadzi na kopiec Kościuszki.
Po II wojnie światowej aż do 1989 rok w Polsce zbierało się wszystko co z Zachodu. M.in. kartki pocztowe i kalendarze, na których dziewczynki w czerwonych płaszczach obszytych białym futerkiem i z dłońmi w mufkach jeździły po lodowisku. Moda się zmieniła, ale czar lodowiska ten sam.
Pożar na dachu budynku Sokola 2. Tuż pod Stadionem Narodowym. Wieczorem też pod stadionem nie tylko warszawiacy będą witać 2016 rok. Dziś początek mediów narodowych, w nocy Sylwester Narodowy a ja sobie życzę, by nadchodzący rok był – choć dla mnie – kosmopolityczny.
Nie wiem co w tym czasie robi matka. Nie wiem dlaczego pod Arkadią facet z dzieckiem zbiera pieniądze. Nie wiem czy jest ojcem tego dziecka. Te wszystkie pytania nie są ważne. Ważne jest, gdzie jest nasza zorganizowana pomoc społeczna. Dlaczego żaden pracownik naszych służb nie podejdzie i nie spyta, co faceta wygnało z dzieckiem na żebry? Nie pomoże mu?